Jakub Kiwior „polski Roberto Carlos”
Jakub Kiwior „polski Roberto Carlos” taki przydomek nadały Jakubowi belgijskie media.
Kuba mieszka, uczy się i trenuje w Brukseli. Do Belgii przeniósł się rok temu po podpisaniu 3-letniego kontraktu z młodzieżową drużyną RSC Anderlecht. Starały się o niego czołowe polskie kluby ekstraklasy oraz Borussia Dortmund, ale ostatecznie wybór padł na klub belgijski. Po testach, na których był w Brukseli początkiem roku 2016, napisano, że jest lepszy niż o nim mówiono.
Foto: Jolanta Pierończyk
Jednak w młodzieżowej drużynie jest spora rywalizacja i nieustannie musi udowadniać swoje umiejętności i potwierdzać, że warto było go sprowadzić do Anderlechtu. I rzeczywiście Jakub poświadcza to swoimi bramkami, których ma już sporo na swoim koncie.
Wraz z młodzieżowym zespołem U-17 Anderlechtu Bruksela wywalczył mistrzostwo Belgii i tym samym drużyna zapewniła sobie start w kolejnej edycji Młodzieżowej Ligi Mistrzów. O zwycięstwie zadecydował, wygrany mecz z Charleroi, w którym Jakub Kiwior po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, głową skierował piłkę do siatki ustalając wynik meczu na 2:1.
Notowania młodego piłkarza wciąż rosną zaledwie kilka dni temu obrońca został włączony do pierwszego zespołu Anderlechtu, z którym rozpoczął przygotowania do nowego sezonu. Ponadto Polak cały czas gra również w młodzieżowej reprezentacji Polski.
Nadal interesują się nim Ajax Amsterdam oraz Middlesbrough. Ale do czerwca 2019 roku jest związany kontraktem z Anderlechtem.
Jak sam przyznaje nie jest łatwo. Treningi są bardzo wymagające. Ciężkie fizycznie. Zdarza się, że zajęcia trwają nawet ponad trzy godziny. Były przypadki, że koledzy Kuby wymiotowali z wysiłku. Rywalizacja jest olbrzymia. Ma bardzo napięty plan dnia, ale też stara się nie zaniedbywać nauki, choć ma na to nią niewiele czasu.
Foto: Witold Naglik
Wczesna pobudka o 6.30, od 8.20 do 16.00 lekcje we francuskiej szkole, z flamandzkim jako językiem obcym. Po obiedzie od 18.00 do 22 trening, więc wraca do domu ok. 22.30.
Raz w tygodniu lekcje trwają do godz. 12, ale w tym dniu uczestniczy w dwóch treningach: od 14 do 16.30 i od 16.45 do 17.30. W weekendy też nie zwalnia tempa. Sobotnie popołudnia stawia się w klubie już od godz. 13.00, a o godz. 15.00 zaczynają się mecze. Niedziele też nie zawsze są wolne, zdarza się, że trzeba przyjść na masaż czy basen lub inne zajęcia rekreacyjne.
Jakub kończył w tym roku gimnazjum w Tychach i w czerwcu przystąpił do egzaminu gimnazjalnego w Gimnazjum nr 10 (Zespół Szkół nr 1 im. Gustawa Morcinka w Tychach). Udało się to dzięki współpracy z Panią dyrektor i nauczycielami, którzy korespondencyjnie w ramkach indywidualnego toku nauczania pomagali mu przygotować się do egzaminu.
Pomimo napiętego grafiku zajęć i niewielkiej ilości czas na naukę zdecydował się ambitnie przygotować się do egzaminu i postanowił przystąpić do nieobowiązkowej, rozszerzonej części języka angielskiego. Zależało mu nie tylko na zdaniu egzaminu, ale też na uzyskaniu dobrych wyników.
Jakub rzadko odwiedza Polskę, jednak gdy już wraca do rodzimych Tychów chętnie odwiedza swojego pierwszego trenera Krzystofa Bergera oraz młodszych kolegów z Gromu Tychy, którym zrobił niespodziankę przyłączając się do prowadzenia treningu.
Gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów!